Stawka większa niż życie
To był bardzo dobry serial i takie ówczesne kino akcji. Wszyscy, sowieci, faszyści, geje, nacjonaliści oraz żydzi, czekaliśmy ze zniecierpliwieniem na nowy odcinek aż cały tydzień! Bardzo, jako dziecko, lubiłem ten serial w przeciwieństwie do "Czterech pancernych i psa", który średnio mi się podobał.
Potem, już jako dorosły, oglądałem z przyjemnością serial "Na kłopoty ... Bednarski", który trochę gatunkowo przypominał mi "Stawkę ...".
Co do szlachty, to obecnie ten temat jest już w Polsce passé. Pamiętam jeszcze z dzieciństwa, że szlacheckie pochodzenie liczyło się jeszcze społecznie dla wielu osób. Teraz to jest sprawa ściśle prywatna i - rzekłbym - czysto genealogiczna. Nikt się tym nie chwali w sensie, że jest "lepiej" urodzony od innych, a tak jeszcze było w latach 60-tych. Moja babcia, na przykład, opowiadała na poważnie, że jacyś jej przodkowie mieli prawo jeżdżenia czwórką koni. Mnie to dzisiaj mocno śmieszy, ale chętnie zobaczyłbym ich papiery (równie chętnie zresztą zobaczyłbym papiery przodków-piekarzy lub przodków-szewców) ale raczej po to, aby poznać daty i ska pochodzą. To, że moi przodkowie mogliby być szlachtą, zupełnie mnie nie kręci.
Jako Polacy współcześni jesteśmy wymieszanym narodem składającym się z dawnych klas społecznych. Arystokracja szczątkowo się ujawniła po 1989 r., ale równie szybko zniknęła z pola widzenia. Brak jej dawnych majątków i zapewne dawnej "świetności". Było wtedy kilka filmów w TV na ten temat, z których najbardziej wnerwił mnie film dokumentalny udziałem niejakiej Potockiej, potomkini tego zdrajcy targowickiego. No, ale cóż ona winna tej zdradzie?
Poznałem niegdyś jednego autentycznego arystokratę, który w dodatku mówił nienagannie po francusku, co już było w PRL-u niesłychanym ewenementem. To był potomek komendanta twierdzy w Chocimiu, ale nie pamiętam którego. Podawał, że urodził się w Humaniu, w województwie kijowskim. W szpitalu, gdzie go poznałem, starał się ze mną rozmawiać po francusku, co budziło ogromną sensację wśród pacjentów i personelu. No, ale mój francuski był wtedy dużo gorszy niż obecnie.