A jeśli ktoś zaczyna działać nam na nerwy przed wspólnym zamieszkaniem?
To zalezy czym dokladnie on/ona dziala nam na nerwy, wiekszosc problemow mozna naprawic szczera rozmowa, ale tylko wtedy gdy obie strony chca kompromisu. A co do samego mieszkania razem, to naprawde nie jest tak zle! Ja z natury zawsze bylam samotnikiem, juz od dziecka wszystko chcialam miec oddzielnie. Z moim obecnym chlopakiem mieszkamy razem juz prawie 2 lata i to jest moj pierwszy zwiazek 'pod wspolnym dachem'. Tez sie na poczatku klocilismy o bzdury ale z czasem te bzdury maja mniej znaczenia i teraz jak juz to o nich zartujemy. Co do czasu dla siebie, nie powinno byc z tym najmniejszego problemu jesli ufacie sobie i czujecie sie ze soba bezpiecznie. Jestescie razem na codzien wiec wieczor albo weekend dla siebie potrafia byc prawdziwa ulga :). Uczycie sie od siebie nawzajem - co komu przeszkadza, czego brakuje, czego potrzeba i po pewnym czasie nabiera sie wyczucia.
Nie ma reguly na idealny zwiazek pod wspolnym dachem, tak samo jak i nie ma reguly na to czy i kiedy nalezy razem zamieszkac. Bledem jest pospieszyc sie z tym, tak samo jak czekac zbyt dlugo (na przyklad po slubie ;). Zamieszkanie razem to wielki krok w zwiazku, ale to takze obowiazek, ktory nie ogranicza sie tylko do szanowania i borykania sie z druga osoba ;) jest czynsz, rachunki, zakupy, posilki, goscie...
Zycze powodzenia w odnalezieniu Mr Right ;)