=wredotka]Uważaj, wchodzisz na kruchy grunt tak zwanego równouprawnienia. Stoje twardo obydwoma kopytami;) na ziemi i nie wyobrażam sobie związku partnerskiego, w którym tylko jedna strona pracuje/ zarabia. Szczerze? Bardzo mnie zdziwiło, to co napisałeś. Trudno mi w to uwierzyć.
Powiem Ci szczerze, także. :):):):) Ożeniłem się w wieku 30 lat. Już nie pamiętam ile było prób i błędów wcześniej. Dużo. Ale ja szukałem prawdziwej kobiety. I znalazłem. Dobrą żonę i matkę dla moich dzieci.
Ona nie musi pracować żeby być szczęśliwą. Nie czuje się poniżona przez to że ona nie pracuje i nie ma swojej kasy. Ja jej nie ograniczam pieniędzy. W kopercie na półce z książkami jest kasa którą przynoszę do domu. Jak żona bierze, to tylko zapisuje na kopercie ile i to wystarczy. Ja się nie czepiam o jej wydatki.
Poza tym, jak widzę i słyszę jak zazdroszczą jej tej domowej "służby" jej koleżanki i kobitki z rodziny które zapieprzają w normalnej pracy a potem w domu przy wygodnickim mężusiu i dzieciach, to się utwierdzam w przekonaniu że my jednak mamy dobry układ.
Według mnie, mąż zarabiający na rodzinę i żona w domu to jest dobry układ.
Wiem że masz inne zdanie, szanuję je, ale ty uszanuj moje. :):):):)