Zarówno w Ameryce, Kanadzie i Polsce prawie wcale nie spotkałem ideowych ateistów czy agnostyków.
Bo ateizm to nie jest jeszcze jedna wiara, która wymagałaby ideologicznego ognia. Z resztą - moim zdaniem - wojujący ateisci to żałosna sprawa. Niczym nie różnią się od wojujących fanatyków religijnych.
Ja tam szanuję ludzi, którzy sami są wiarą niezainteresowani ale potrafią okazać zrozumienie i szacunek dla wierzących.
Ale przycisnąć takiego, a zazwyczaj nie będzie w stanie naukowo uzasadnić swojej niewiary, nic nie czytał na ten temat, nie zna czołowych koryfeuszy ateizmu…
Uważam, że wiara lub brak wiary jest sprawą ściśle prywatną. I nieładnie jest "przyciskać" kogokolwiek. Poza tym - wiara nie wymaga logicznego uzasadnienia (niektórzy nawet twierdzą, że logika szkodzi wierze). Trzeba uszanować, że ktos wierzy i tyle.
Widzę, że Ty pojmujesz ateizm jako jakiś ruch, organizację. Z własnymi prorokami czy świętymi księgami. Myślę, że tak nie jest.