Ciekawą (moim zdaniem) sprawę poruszył ostatnio publicysta "Naszego Dziennika". Co o tym sądzicie?
"When I hear and read that the modernization of the Polish requires major changes in the mentality of Poles remember a Dutch professor of economics , which began a lecture at my institute of the sentence economist who promises wealth to society provided a change of mentality , is an ideologue , not a expert. If media believe in authority , the wealth requires secularization , relativism , the memory of all the victims of totalitarianism possible - except Polish - and canceling the "sick " patriotism. so we can be anything , as long as our mentality has become " non-Polish."
Nie wiem kto tak twierdzi, ale to jakieś nieporozumienie. Jeżeli ktoś mówi o konieczności
poważnych zmian mentalności Polaków
, to ma zazwyczaj na myśli brak uczciwości i rzetelności. Nie chce mi się czytać tego felietonu, ale po twoim opisie już czuję, że ktoś jak zwykle próbuje manipulować opiniami insynuując, że "Polskość" jest zagrożona... ta sama sztuczka od lat.
To hasło już na prawdę przenudza. Przecież patriotyzm ma i chorobliwe, i zdrowe warianty, nikt nie utożsamia patriotyzmu samego sobie z chorobą.
Ale chętnie przypisujemy do kategorii 'chorobliwej' patriotyzm takiego typu, który polega na wykluczaniu wszystkich zewnętrznych wpływów i przez to zmusza jego zwolenników do popełniania intelektualno-kulturowego kazirodztwa.
Jeśli wierzyć medialnym autorytetom, to zamożność wymaga laicyzacji, relatywizmu, pamięci o możliwie wszystkich ofiarach totalitaryzmu - poza polskimi - oraz rezygnacji z "chorobliwego" patriotyzmu.
Kto to są medialne autorytety? Z kim/czym ten pan właściwie dyskutuje?
Nie znam autora, ale chyba mu chodzi o to, co my Amerykanie nazywamy 'main-stream news media', Czyli w kontekście USA -- CNN i inne wiodące sieci TV, NY Times, Washinton Post, Boston Globe, etc. W Polsce byłyby to przykładowo TVN, Gazeta Wyborcza, Wprost, Polityka, Radio Zet, RMF-FM itp., różne Michniki i Olejnicki notorycznie serwujące 'politycznie poprawną', jedynie słuszną libertyńsko-lewicową wizję świata.
Kiedy Polak idzie do kościoła, to jest to oznaka zacofania i tkwienia w ciemnogrodzie. Ale kiedy ktoś bije pokłony w stronę Mekki, to już ubogacanie naszej kultury, umacnianie wielokulturowości i poszerzanie horyzontów. Kiedy się sugeruje realizację polskich interesów, to jest to uleganie niebezpiecznym nacjonalizmom, ale kiedy Niemcy z Rosjanami blokują Świnoujście, to jest to zdrowa i zgodna z "europejskimi standardami" polityka. Ileż to razy w mediach mówiono o tym, że "brukselski urzędnik krytykuje polskie rozwiązania/ponagla Polskę we wdrażaniu zachodnich[czyli słusznych, bo nie-polskich] rozwiązań", a wtedy "niezależni komentatorzy" posypywali popiołem głowy całego narodu.
Kiedy się mówi, że Zachód powinien narzucać styl życia bliskowschodnim muzułmanom, to uchodzi to za "rasizm kulturowy". Kiedy Zachód robi to z Polską, to nikt nie widzi w tym nic złego, a 'przodownicy postępu' nazywają oszłomami wszystkich, którzy jednak odważyliby się zaprezentować odmienne zdanie.
Chrześcijanie w USA są oburzeni, że Obama wydał proklamację z okazji paschy i święta muzułmańskiego, a nie Wielkiejnocy. Czy tak ma wyglądać pluralizm? A skoro dziś 'co jankes wymyśli Polak polubi', to chyba tylko kwestia czasu aż ta wersja oświeconej poprawności politycznej trafi nad Wisłę.
W USA są święta federalne (wolne od pracy), a są to 4th of July, Memorial Day, Labour Day, Thanksgiving Day i Boże Narodzenie (tylko 1 dzień; w Kanadzie obchodzi się także Boxing day (2. dzień świąt). Do świąt federalnych należą też święta etno-rasowe -- Martin Luther King Day w lutym i Columbus Day w październiku (Kolumb odkrył Amerykę jako taką, ale Italo-Amerykanie uważają ten dzień za własne święto). Z okazji innych świąt prezydent lub gubernatorzy ogłaszają każdorazowo uroczystą proklamację. (Nb. tak bywa z okazji Pułaski Day.) Z okazji Passover (Paschy) i Ramdanu pojawiają się takie proklamacje, ale zabrakło jej w przypadku najważniejsezgo święta chrześcijańsklego - Wielkiejnocy.
Nasi jak Żelaznoboki też sobie problemy wymyślają, żeby się nie nudzić przed kompem ;-)
nie, on wypadl z kolyski na glowe w dziecinstwie i od tej pory probuje sie odnalzesc;). Ja go mam na ignore, bo nie znosze mezczyzn, ktorzy maja gorsze humory, niz kobiety podczas okresu;P
Nie zapominaj, że Ameryka jest krajem imigrantów (jak mawiał JFK), i każda grupa pragnie należnego jej uznania. Nie chodzi tylko o gołosłowne dekalracje, ale i konkrety -- stanowiska w administracji, pieniądze na programy kulturalno-oświatowe itp.
Gdyby Amerykanie słyszeli o Waszej wojnie polsko-polskiej też by się w czoło pukali, więc ze swojej strony powinniście przejawić neico empatii i postarać się, jak to mówią, 'czaić bazę'.
Nie zapominaj, że Ameryka jest krajem imigrantów (jak mawiał JFK), i każda grupa pragnie należnego jej uznania. Nie chodzi tylko o gołosłowne dekalracje, ale i konkrety -- stanowiska w administracji, pieniądze na programy kulturalno-oświatowe itp.
Ile potrzeba pokoleń aby ktoś się stał... Amerykaninem? Istnieje w ogóle taka nacja?
Aby nie zje... zepsuli do końca gospodarki światowej i będzie gites.
Obchodzą tyle, że to wpływowy kraj i może poprzeć Polskę w wielu kwestiach międzynarodowych.
Ile potrzeba pokoleń aby ktoś się stał... Amerykaninem?
Tzw.Ameryknie typu "Heinz 57" (totalny miszmasz etniczny z lingwistyczno-kulturową przewagą anglosaszczyzny -- model, do którego Ameryka dotychczas zmierzała, zdaje się teraz już być w odwrocie. Bezustanny świeży napływ hiszpańskojęzycznych, Azjatów i innych rozrzedza masę, którą potocznie uważa się za "typowo amerykańską". Wg niektórych prognoz, do połowy b. wieku większość mieszkańców USA uznawać będzie inny od angielskiego za swój ojczysty język . Czy i kiedy na pewno tak się stanie -- pożywiom, uwidim.