@Bobko, osobą rozmawiającą z lekarzami była moja ciotka, która jest pielęgniarką. To ona nam przekazała, że będzie znieczulenie ogólne. Raczej wątpię, żeby się pomyliła w tak ważnej kwestii. Ale to było w tamtym szpitalu gdzie ona pracuje. W szpitalu w Kielcach najwyraźniej zdecydowali inaczej, ale nikomu z nas o tym nie powiedzieli. A szkoda, bo by nam oszczędzili dużo nerwów. Szczególnie babci. Ona nawet nie wiedziała, że nie będzie miała znieczulenia ogólnego. Pacjentkę przecież powinni poinformować jakie będzie miała znieczulenie - to są podstawy.
Let the doctors do their job.
Obowiązkiem lekarzy jest też przekazanie pacjentowi i rodzinie informacji co się będzie z tym pacjentem działo.
As a person with many doctors in my family
A ja mam pielęgniarkę w rodzinie, ale mimo to nie wybielam pielęgniarek, bo wiem jak one potrafią być, w tym moja ciotka.
Ja sama choruję też już od dłuższego czasu, więc wiem jak wygląda polska służba zdrowia i miałam do czynienia z wieloma lekarzami, w tym z niezłymi konowałami (bad doctors).
Niestety lekarze dosyć często, zwłaszcza mężczyźni (chyba najbardziej chirurdzy - z mojego doświadczenia) mają problemy z komunikacją z pacjentem i wszystko trzeba z nich wyciągać i dopytywać się. Pacjent czuje się wtedy jak jakiś petent czy dentysta, który wyrywa oporny ząb, albo jak jakiś natręt.
Nawet dzisiaj w szpitalu babcia była świadkiem skutków takiego braku komunikacji między lekarzem a pielęgniarką. Jedna pani, która leżała na jej sali miała operację kolana. Pielęgniarka przyszła, powyciągała jakieś śruby i coś tam i powiedziała, że ta pani może już dzisiaj wracać do domu. Więc ta pacjentka zaczęła sobie chodzić na zgiętej nodze, nawet zginała sobie to kolano. Przychodzi lekarz, który ją operował i zaczyna na nią krzyczeć co ona wyprawia, kto jej na to pozwolił, dlaczego ma wyjęte śruby, itd. Mówi jej że możliwe iż cała jego praca poszła na marne. Pacjentka załamana tłumaczy się, że ona się przecież nie zna na tym, nikt jej nic nie powiedział i przecież sama sobie tych śrub nie wyjęła - pielęgniarka to zrobiła. Potem przychodzili różni lekarze do niej i pytali się jej, która pielęgniarka to zrobiła, jak wyglądała, itd. Powiedziano jej, że musi sobie coś tam kupić i założyć na to kolano, bo inaczej jej nie wypuszczą ze szpitala. Mąż poszedł i kupił. Taki cyrk.
I want to say that nobody is feared more than the annoying relative.
A ja Ci powiem, że mało kto boi się czegoś bardziej niż trafić do polskiego szpitala. I w ogóle poważnie zachorować w tym kraju.
Oczywiście rozumiem, że wśród pacjentów i ich rodzin są różni ludzie, ale wśród lekarzy i pielęgniarek niestety też. Więc weź mnie/nas nie pouczaj, Bobko, bo za dużo i ja sama już przeszłam w życiu jeśli chodzi o zdrowie i kontakty ze służbą zdrowia jako pacjentka (zapewne więcej niż Ty). Tym bardziej, że przecież w żaden sposób w pracy lekarzom nie przeszkadzaliśmy, więc nie wiem za bardzo o co Ci chodzi.