Ciekawi mnie Twoja opinia o książce Na Tropach Smętka
To był rewelacyjny, bardzo nowoczesny w charakterze reportaż Wańkowicza z Prus Wschodnich. Są tam niezwykłe smaczki jak ten, gdy Mazurzy rozmawiają w gospodzie między sobą po mazursku, czyli po polsku, a jak wchodzi ktoś im nieznany, w domyśle tutejszy pruski Niemiec, to od razu przechodzą na niemiecki. Wańkowicz postanowił Mazurów przechytrzyć i zaczął rozmawiać ze swoją nieletnią córką po francusku i podstęp, o ile pamiętam, się udał (czytałem dosyć dawno). Mazurzy, nie obawiając się Francuza, zaczęli znowu rozmawiać pomiędzy sobą po polsku. Wańkowicz posłyszał też kiedyś, jak jeden Mazur, zdeklarowany zwolennik reżymu Hitlera, przemawiał do konia po polsku, a nie po niemiecku. (Tu przypomina się cesarz Karol V, który słynął z tego, że mówił "po hiszpańsku z Bogiem, po francusku z kobietami, po flamandzku z wyboru i po niemiecku do konia".)
To nie zmienia faktu, że Mazurzy kulturowo czuli się Niemcami, a nie Polakami. W plebiscycie 1920 r. masowo zagłosowali za Niemcami (w przeciwieństwie do Ślązaków, których około 40% głosowało za Polską). Z okręgu działdowskiego, przyłączonego ze względu na przebieg linii kolejowej do Polski decyzją administracyjną, a nie na skutek plebiscytu, mieszkańcy zaczęli dosyć licznie wyjeżdżać do Niemiec już po kilku latach przynależności do państwowości polskiej; nie mogli się zintegrować w zupełnie obcej im rzeczywistości politycznej. To prawda, ze wielu Mazurów walczyło zaciekle o polską rację stanu i jak bolesna była to walka, Wańkowicz opisał w swojej książce. Prawdą też wszakże jest i to, że wielu bezpośrednich potomków tych działaczy plebiscytowych, a także i samych działaczy, wyjechało po II wojnie światowej do Niemiec, nie mogąc wytrzymać złego ich traktowania tak przez władze, jak i przez nową napływową ludność polską, w większości kresową. Ot, jeszcze inny wymiar nieznośnej "lekkości" polskiej rodzimej naszości. Są to fakty mało znane, skrzętnie kiedyś ukrywane przez komunistyczną propagandę, które nagle przemówiły odważnie tuż po upadku tzw. komuny w 1989 r., ale teraz o nich raczej znowu cicho.
jak widzisz konanie Słowiańszczyzny na Teutonskim krzyżu?
Zwracam Ci uwagę, że to niegdyś były od wieki wieków tereny rdzennie niesłowiańskie, tylko staropruskie. Najpierw więc skonali Prusowie, wytępieni krzyżackim mieczem sprowadzonym do Ziemi Chełmińskiej przez mazowieckiego Piasta Konrada III (prawnuka, bodajże, Bolesława Krzywoustego). Znaczna część Prusów zasymilowała się bądź to do Niemców, bądź to do Polaków, którzy napłynęli na te wyludnione ziemie z pobliskiego Mazowsza (stąd nazwa Mazur, która kiedyś oznaczała mieszkańca Mazowsza). Z uwagi na to, że Mazurzy mieszkali w zwartej masie pośród puszcz i jezior, nie łatwo poddawali się językowej germanizacji. Ale kulturowo odróżniali się coraz bardziej i bardziej od swoich mazowieckich pobratymców i w XX wieku większość z nich na pewno nie uważała się w sensie politycznym (nie tylko administracyjnym) za Polaków, o czym świadczą wyniki plebiscytu w 1920 r. Jednak na pewno większość z nich skłonna była zachować swoją odrębność etniczną, w co tak brutalnie ingerował reżym hitlerowski.